Za oknem wiatr szumiał liśćmi — wdech, wydech, jak na tych wszystkich filmikach z youtube. Może jutro w końcu do niej zajrzy ten chłopiec z drugiego piętra, któremu machała z okna cały ostatni tydzień? Kiedyś zamienili kilka zdań, obiecał wtedy że zajrzy. Kilka razy się nawet do niej uśmiechnął.

Westchnęła ciężko — ile jeszcze ma tu tak siedzieć? I tylko sterta książek obok jej biurka rosła i rosła. Kto ją odwiedzał, przynosił jej książkę. Przecież lubi książki i przecież ma teraz bardzo dużo czasu na czytanie. Trele morele. No tak…

Zadzwonił telefon, ale zanim do niego dojechała przestał dzwonić.
Ach, to babcia. Kto jak kto, ale ona powinna wiedzieć, że w takim stanie w jakim się obecnie (tymczasowo oczywiście) znajduje, nie da rady odebrać telefonu po trzech sygnałach. Oddzwoni do niej później.

Zaczęło padać. Może zaparzy rodzicom herbatę? Pewnie wrócą zmoknięci. Matka znowu będzie płakać po kątach, a tatko będzie się do niej przymilał. Zupełnie nie rozumiała dlaczego. A ileż musiała im nagadać? Że da sobie radę, że nie muszą jej niańczyć całą dobę, że tak, naprawdę mogą iść do kina z okazji swojej rocznicy ślubu. Zaparzy herbatę i będzie im miło.

Gdyby. Tylko. Była. Odrobinę. Silniejsza.

Chciała sięgnąć po puszkę herbaty, ale że zapomniała zablokować kółek, odepchnęła się tylko od blatu, wypadła z wózka, a puszka potwierdzając prawo Murphiego otworzyła się i cała jej zawartość rozsypała się po kuchni.

Zaklęła. Miała szczęście, że się bardziej nie potłukła. Ona, nie puszka. Oczywiście zaraz pewnie wpadną rodzice. Kiedyś parsknęliby śmiechem widząc ją i kuchnię obsypaną zielonym proszkiem (ach ta matcha), teraz pewnie będą panikować czy na pewno nic jej się nie stało, a potem będą się kłócić między sobą, że w ogóle pozwolili jej zostać samej w domu.

Wieczorem znowu leżała w łóżku i modliła się, żeby jutro był ten dzień kiedy znowu zacznie czuć swoje nogi. Albo chociaż jakieś mrowienie. Ech, cokolwiek co pozwoli jej udowodnić, że wszyscy się mylą, że jej kręgosłup pod wpływem modlitw magicznie się zrośnie i znów będzie mogła chodzić, biegać i tańczyć.

Przecież wszyscy powtarzają, że jak się czegoś bardzo chce to to się stanie. A ona przecież nie pragnie niczego innego. Niczego innego.

Podobne wpisy

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Natalia
7 lat temu

Sama mocno wierzę w „siłę przyciągania”, ale…chyba nie zawsze i nie do końca. Choć, oczywiście, nadzieja być musi, nie jest wyświechtanym frazesem zdanie, iż czyni cuda – badania potwierdzają jej wpływ na szybsze wracanie do zdrowia chociażby.
Poruszył mnie bardzo ten tekst. Bo jest we mnie sporo lęku przed słabością w postaci choroby.