Jest czas mówienia i jest czas słuchania. Jest czas milczenia. Czas zgiełku i czas skraju. I jest też bezczas, gdy powieki zasłaniają oczy.
Który dla ciebie jest czas?

Włosy zanurzam w kobalcie nieba. Farba spływa na ramiona i ścieka pomiędzy piersiami. Ścieka aż do pępka.
Milczę. Rozpływam się w powietrzu, w nicości, w niebieskości. W moim brzuchu rośnie obłok, lekki i na wpół przezroczysty. Unosi mnie kilka centymetrów nad miesiące strachu, przygnębienia i słów, których nie mówiłabym nikomu, a mówiłam sobie.

Milczę. Jestem ptakiem, kwiatem i wiatrem. Słońce brązowi skórę, roztapia na chodniku upuszczoną kostkę mlecznej czekolady. Milczę, gdy podchodzi pies i zlizuje ją szorstkością języka, choć nie powinien.

Milczę, gdy burza odrywa drzewu gałąź i zrzuca na klatkę piersiową zagubionego dziecka. Czyje to dziecko? Nie odpowiadam. Nie rzucam się na pomoc i nie płaczę.

Herbertowskie godziny są czarne białe lub niebieskie. Zegar staje, nakładam na twarz rysy, konturuję światłem, oczy obrysowuję czarną kredką.

Milczę.
A z mojego milczenia rodzi się piekło i niebo.


Tekst ten powstał w sierpniu 2020 podczas Rezydencji Artystycznej w Folwarku Miłkowiec, u Marii Kuli i Michała Korty :) Wielkie dzięki dla Marty Mareckiej, mojej warsztatowej partnerki, za pomoc w jego polerowaniu <3

Podobne wpisy

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments