Od jakiegoś czasu zastanawiam się dlaczego tak ciężko jest mi się za cokolwiek zabrać. Mam w sobie tyle planów i chęci, i marzeń i pragnień, i… właściwie nic nie robię! Dlaczego? Jestem po prostu beznadziejna, czy może jestem aż tak strasznym prokrastynatorem?
Dziś będzie o strachu i o kopaniu. Wgłąb siebie.
Miałam już tak serdecznie dość samej siebie (“Na własne życzenie tkwisz w tym maraźmie!”), że powiedziałam sobie: “Nie ma zmiłuj albo się do tego dokopiesz i dowiesz się o co ci chodzi, albo będziesz siedzieć nad tą rzeką do nocy”. Znam siebie już na tyle dobrze, aby wiedzieć, że to jak się czuję albo to co robię (albo nie robię) z czegoś wynika. Mogę ruszyć dalej tylko jeśli posłucham samej siebie i dowiem się, o co mi samej chodzi.
I jak usiadłam, tak do tego doszłam. I wiecie co…?
Chodzi mi o to, że się boję.
- Boję się moich błędów,
- Boję się wymyślenia złej strategii na to miejsce,
- Boję się mylić.
I tak się w tym strachu kokonię. I prokrastynuję. I wymyślam sobie najliczniejsze wymówki i wytłumaczenia. Oczywiście nie muszę Wam mówić, że one nie pomagają i tak kończę z wyrzutami sumienia. Które oczywiście w niczym nie pomagają. Błędne koło.
Skąd się bierze strach przed popełnianiem błędów? Skąd to przekonanie, że wszystko od razu musi być najlepsze?
Perfekcjonizm może być jedną z odpowiedzi. Kult sukcesu jaki panuje we społeczeństwie, kolejną.
Wstydzimy się tego, że coś nam nie wychodzi, więc o tym nie mówimy, mówimy tylko o naszych sukcesach.
To prowadzi do tego, że porównując się z innymi (bo bardzo ciężko tego nie robić) widzimy tylko to co im się udało. A Internet, w którym spędzamy masę czasu, w tym nam sprzyja. Mamy na wyciągnięcie ręki cudowne życie naszych znajomych i nieznajomych.
To z kolei prowadzi do obniżonej samooceny: co ze mną jest nie tak, jeśli im tak wszystko wychodzi, a mnie nie?
Dlatego nóż w kieszeni mi się otwiera, kiedy ktoś mi mówi: nie pisz o tym, bo to niemiłe / zbyt szczere / nie pasuje do tego, co wszyscy piszą o swoich życiach. Albo, co gorsza: bo ktoś wykpi Twoją porażkę.
Boimy się być przez kogoś wyśmiani.
Ja boję się być wyśmianą przez Ciebie.
Widzę te wszystkie piękne blogi i się porównuję (a jakże!). Co rusz wymyślam jakąś alternatywę dla mojej kariery zawodowej i się przekonuję, że już ktoś to robi. Albo już o tym pisze. Skleja latawce lepiej niż ja kiedykolwiek będę (nigdy nie sklejałam, ale przecież już wiem).
I choć udało mi się pokonać mój strach dotyczący pisania w ogóle, w wielu innych dziedzinach ma on się fantastycznie.
Wszystko pięknie i ładnie, tylko co ja mogę z tym moim strachem zrobić?
Mogłabym powiedzieć po prostu: och, przestać się bać. Ale dobrze wiecie, że takie odpowiedzi bardziej denerwują niż pobudzają do działania.
Więc siadam, zadaję sobie pytania i zmuszam się by na nie odpowiedzieć. Tak, czasem muszę się do czegoś zmuszać, bo uwielbiam unikać odpowiedzi na pytania, które są dla mnie niewygodne.
Trzy pytania:
- Co lubię robić?
- Jak się czuję kiedy tego nie robię?
- Dlaczego tego nie robię?
Do każdej odpowiedzi z pytania trzeciego zadaję kolejne pytanie. I drążę i drążę.
– Co lubię robić?
– Lubię działać, tworzyć. Dobrze się wtedy czuję.
– Jak się czuję kiedy tego nie robię?
– Źle.
– Dlaczego tego nie robię?
– Bo się boję.
– Czego się boję?
– Boję się wysiłku.
– Dlaczego?
– Dlatego, że ten wysiłek może pójść na marne gdy coś mi nie wyjdzie.
– Dlaczego to będzie takie straszne?
– Bo stracę czas, a czas, wiadomo, jest nieodnawialny.
– Dlaczego strata czasu jest dla mnie taka straszna?
– Bo mogłabym w tym czasie robić coś innego co by wyszło.
W tym momencie zaczynam zauważać, że nie podejmując jakiegokolwiek działania marnuję czas w sposób jeszcze gorszy niż robiąc rzeczy, które MOGĄ okazać się niewypałem. Eureka!
A dodatkowo:
Czy to, że coś nie wyjdzie, innymi słowy, że mój cel nie zostanie osiągnięty znaczy, że wysiłek jest bezwartościowy i nic, absolutnie nic, z niego dobrego nie wynika?
A co z rzeczami, których po drodze się nauczę? Skąd mogę wiedzieć, że do niczego mi się nie przydadzą? Co ze świadomością i dumą, że jednak się czegoś podjęłam, do czegoś się przyłożyłam? I dlaczego, do licha, przykładam większą wagę do osiągnięcia celu niż do drogi, którą do tego celu idę???
Nie robiąc pierwszego kroku ze strachu przed porażką nie pozwalam sobie na nic: ani na porażkę, ani na sukces.
Świadomość tego wszystkiego niestety nie sprawia automagicznie, że przestaję się bać. Plan nie objawia mi się niczym królik z kapelusza. Jednak kopiąc we własnej głowie poznaję mechanizmy, wg których działam i nabieram odwagi by je pokonać. To mój pierwszy krok.
To do czego chciałabym Was namówić, Ciebie namówić mój Czytelniku (jeśli jeszcze tego nie robisz) to zwrócenie uwagi na to dlaczego zachowujesz się tak a nie inaczej. Bardzo często odpowiedź na pytanie: “Dlaczego?” leży głębiej niż “Jestem beznadziejny”. Dopiero gdy się do niej dokopiesz, możesz zacząć ją obalać.
A moje obalanie wygląda tak:
Po pierwsze, przypominam sobie, że wszyscy ponosimy mniejsze lub większe porażki.
Po drugie, rozbijam wielkie zadanie na mniejsze. I robię krok pierwszy, a potem następny krok pierwszy i jeszcze jednen krok pierwszy…
Więc jeśli czasem nie wiem co robię i nie wiem co robić, to przecież nie dowiem się tego nic nie robiąc. Właściwie to najgorsze co może mi się przydarzyć, co może NAM się przydarzyć to bezczynność. Z całą resztą jakoś sobie poradzimy :)
To wszystko sprowadza się do tego, że…
Wcale nie jestem beznadziejna!
Dlatego też zaczęłam się bawić mediami społecznościowymi. Chcę dotrzeć do jak największej grupy ludzi, bo może ktoś też potrzebuje świadomości tego, że nie jest w swoich zwątpieniach sam? Że to nie jest tak, że całemu światu się nie udaje (dlatego też napisałam posta o tym, że straciłam pracę).
Dlatego też, pytam Cię czy wiesz dlaczego nie robisz tego co chcesz robić? A może jednak już to robisz? Napisz mi o tym poniżej w komentarzu, daj mi znać co u Ciebie, daj mi znać, że mnie czytasz :) Jestem tego wszystkiego szalenie ciekawa!
Ja też się boję i przez to nie robię tego, co chcę. Walczę ze sobą codziennie i czasem wygrywam ze strachem i prokrastynacją. Częściej przegrywam. Niestety. Dzisiaj rano postanowiłam po raz kolejny zacząć od nowa. Zrobić ten pierwszy krok. :)
Dziękuję Ci za ten tekst. Wspomógł moje postanowienie.
Trzymam za Ciebie kciuki! Wszystkiego dobrego!!!
Sprawia mi dużą przyjemność czytanie Twojego bloga. W ciekawy sposób ujęłaś rzeczy. Podoba mi się bardzo Twoja szczerość. Ostatnio tak dużo myślałam dlaczego jestem nieszczęśliwa. Zdałam sobie sprawę, że za bardzo porównuję się z innymi i za bardzo korzystam z social media ;) chce być w marzeniach kimś kim nie jestem i nie będę więc w tym lęku tkwię i nie robię nic. Jak o tym nie myślę to działam! :) Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
dziękuję bardzo za tak miłe słowa i ściskam i pozdrawiam!