Osiemnastka sunęła Piłsudskiego w stronę Błoni leniwie, jakby się jej nie chciało co najmniej tak samo jak i Elce, styranej po całodniowej bieganinie za krakowską Cruellą de Mon, istnym diabłem, co to ubierał się wszędzie, ale na pewno nie u Prady. Wciśnięta między wąsacza w pasiastej koszuli, a damulkę z ujadającym pudlem na ręce, rozejrzała się po tramwaju i po chwili poczuła jak przepada w ciemnych oczach młodego mężczyzny. Znowu ma szesnaście lat i pamiętnik wypchany wielkimi marzeniami, trzyma za rękę swojego pierwszego chłopca i wpatruje się w jego oczy ciemne jak smoła, a on gra na gitarze i śpiewa jej piosenki. I drżą im ręce, i jeszcze wierzą, że mogą wszystko, byle tylko razem i na zawsze.
Subscribe
0 komentarzy
najstarszy