Żałoba jest spoko.

Na początku trafia prosto w serce, wwierca się w każdą komórkę w ciele i jestem pewna, że skapuje nawet z odcisków palców. 

Po jakimś czasie człowiek orientuje się, że znowu może oddychać. Co prawda oddech ten nie smakuje już TAK BARDZO jak smakował wcześniej (np. zupa ogórkowa już nie jest taka sama), ale wciąż jest wartościowy, wciąż dotlenia ciało i życie jednak jakieś JEST.

Po ponad czterech latach, wodząc opuszkami palców po powierzchni serca, odkrywa się, że już się zrosło. Jedyne, na co napotyka dłoń, to grube wały blizn. Gdzieniegdzie skóra jest jeszcze zaczerwieniona, ale widać to już tylko z bardzo bliska i pod odpowiednim kątem.

I tylko w takie dni jak dzisiaj… Potykam się o blizny.

Podobne wpisy

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments