– Pani Sławikowa, mąż zasłabł!
Od dwudziestu minut biegała chaotycznie po mieszkaniu powstrzymując płacz.
– Wdech, wydech, uspokój się, myśl racjonalnie! Co wziąć, czego nie zapomnieć? Piżama, szlafrok, grejpfruty… A na cholerę mu grejpfruty?! Kluuuuczeee – wrzasnęła, widząc jak spadają za szafkę.
Wybiegła przed dom. Ulica, pusta. Postój taksówek, pusty. No tak, niedziela! Zaklęła. A tak prosiła Piotra, żeby nie sprzedawał fiata!

Podobne wpisy

Subscribe
Powiadom o
guest

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments